Babia Góra – 19 czerwca 2005 r.

To była najbardziej udana z tegorocznych wycieczek górskich naszego Koła. Wycieczka miała odbyć się dzień wcześniej, ale ZDOBYWCY spanikowali, przestraszywszy się porannej ulewy. Tak wiec dopiero w niedzielę rano wyruszyliśmy BUS-em na kolejną eskapadę. Tym razem naszą wycieczkę rozpoczynaliśmy na południowych zboczach Babiej Góry w Orawskiej Polhorze. Żółtym szlakiem zgrabnie przemierzaliśmy górną granicę lasu i poszczególne regle Babiej. Nie obyło się bez trudności. Szlak w dolnej części był do tego stopnia zawalony drzewami z listopadowych wiatrołomów, że byliśmy zmuszeni do obchodzenia zniszczonego szlaku co zajęło nam dobre pół godziny! Po szczęśliwym odnalezieniem szlaku bardzo szybko stanęliśmy na najwyższym szczycie Beskidu Żywieckiego – Babiej Górze (1725 m n.p.m.). Niestety mgła nie pozwoliła nam na podziwianie panoramy Tatr i innych okolicznych szczytów i pasm górskich. Ale uroki mgły na Babiej Górze mają swoje i dobre strony. Bo czyż nie pięknie wyglądają ZDOBYWCY na szczytach gór nie dosyć, że zmęczeni to jeszcze prawie cali mokrzy od panującej na szczycie mgły? Rzadko kiedy tak bardzo smakuje gorąca herbatka jak w taki zimny, mglisty i wietrzny poranek. (Dziękuję Ci Waldku za kubek goręcej herbaty, którym uraczyłeś mnie i kilku jeszcze Zdobywców). Gdy już odpoczęliśmy wybraliśmy się wszyscy Percią Akademicką w kierunku Markowych Szczawin. Oczywiście nie obyło się bez kilku ciekawych i wesołych zdarzeń, o których możemy przeczytać w wierszu Pauliny Stefaniuk „Górskie opowieści”. Panowie zdobywcy jeszcze raz udowodnili jak bardzo im zależy na dobrej fotografii i zamiast pomóc koleżance przy zejściu na klamrach woleli oglądać, a co gorsze fotografować jak się „ZDODYWCZYNI” męczy. Ostatecznie obyło się bez ofiar a nie było zbyt ciekawie, bo przecież trasa Perci nie jest łatwa do schodzenia a co dopiero gdy jest mokra!
Przy schronisku gorący kubek z herbatą, kanapki, zupki i PIWO pomogły szybko zregenerować siły. Mając jeszcze dużo czasu do odjazdu umówionego BUS-a odwiedziliśmy jeszcze Muzeum Kultury Turystyki Górskiej na Markowych Szczawinach po czym spokojnym tempem wyruszyliśmy do Zawoi Markowa. BUS-ik na nas już czekał więc załadowaliśmy się szybko i pognaliśmy w kierunku Żywca. Aha, byłbym zapomniał – po drodze odwiedziliśmy jedna z piękniejszych knajp Zawoi – karczmę KOLIBA. O tym, że było w niej bardzo przyjemnie i panowała w niej wesoła atmosfera – świadczą zdjęcia w galerii.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie pojawi się na stronie.


*