Zdobywca i koledzy z innych Kół PTTK Oddziału Babiogórskiego na Mont Blank i Matterhornie
W dniach 28 lipca do 3 sierpnia 2018 r. wybraliśmy się w Alpy Pennińskie (Szwajcaria), oraz Alpy Sabaudzkie (Francja) w składzie: Milena Uniwersał (Globtroter Brzuśnik), Marcin Gibas (KG Zdobywcy) oraz Krzysztof Niemiec i Piotr Pierlak (KW Bielsko).
.
.
.
Naszym pierwszym celem było szwajcarskie Tasch – ostatnia miejscowość przed Zermatt, gdzie można dojechać autem z napędem klasycznym. Dalej do do Zermatt mają prawo wjazdu wyłącznie pojazdy elektryczne. W Tasch rozbiliśmy namiot na kempingu skąd w niedzielę rano Milena pojechała do Zermatt, aby zdobyć najłatwiej dostępny czterotysięcznik Breithorn (4164 m n.p.m.), a nasza 3-osobowa męska grupa udała się do Zermatt, a następnie do położonego u stóp Matterhornu schroniska Hornlihutte (3260 m n.p.m.).
.
.
.
Stamtąd rano o 4.30 wyruszyliśmy na szczyt Matterhorn (4478 m n.p.m.), gdzie zameldowaliśmy się o 10.30. Zejście pomimo, że wykonaliśmy kilkanaście zjazdów na linie (jak to dobrze, że wzięliśmy 60-metrową) zajęło nam prawie 7 godzin, ze względu na brak oczywistej ścieżki i trudności orientacyjne. Matterhorn dość poważnie nas zmęczył, dlatego zrezygnowaliśmy ze zdobywania Dufourspitze i przemieściliśmy się z Tasch do Les Houches obok Chamonix (155 km) przez przełęcz Forclaz (1527 m n.p.m.) znaną choćby tym, którzy zaopatrują się w Decathlonie :).
Po noclegu na kempingu w środę wyruszyliśmy najpierw gondolą do Bellevue(1801 m n.p.m.), a potem kolejką zębatkową Tramway du Mont Blanc do Nid d’Aigle (2372 m n.p.m.) skąd już per pedes do schroniska Tete Rousse (3167 m n.p.m.) znajdującego się pod słynnym kuluarem Rolling Stones, który słynie z lawin kamiennych, które pochłonęły wiele istnień ludzkich. Noc w schronisku była dość krótka, ponieważ już o 2 w nocy wyruszyliśmy przez kuluar do Gouter (schronisko na 3900 m n.p.m.) a potem przez lodowiec na szczyt Dom du Gouter (4300 m n.p.m.). Następnie wyruszyliśmy na szczyt Mont Blanc (4810 m n.p.m.), gdzie już z Mileną (zatem w czteroosobowym składzie) weszliśmy o 8.35. Pogoda była idealna, lekki mróz, słońce, bezwietrznie aż nie chciało się schodzić w doliny, gdzie panował 36-stopniowy upał. Tym razem zejście z dachu Europy było już dość szybkie i już o 16-tej relaksowaliśmy się różnymi znamienitymi trunkami z regionu Sabaudia (głownie piwo 😉 Nazajutrz tj. w piątek 3 sierpnia rano wyruszyliśmy w liczącą ponad 1400 km drogę powrotną i po 16.30 godz. dotarliśmy szczęśliwie do Polski.
Marcin Gibas (Klub Górski ZDOBYWCY)
Brawo!!!
Gratulacje !!!
Dzięki, więcej zdjęć i filmów z wyprawy na moim profilu na Facebooku (Marcin Gibson)oraz profilach pozostałych uczestników